Hej! W końcu doczekałam się zdjęć z wakacji, zatem szykuje się seria z fotkami z podróży. Na początku września ubiegłego roku razem z Weroniką, naszymi mamami i grupą podróżników podbijaliśmy Rumunię. W dzisiejszej notatce znajdą się trzy miasta, jakie zaliczyłyśmy pierwszego dnia. Były to: Harman, Prejmer i Braszów. Wszystkie leżą w granicach Siedmiogrodu, czyli popularnej Transylwanii. Podczas całego wyjazdu zahaczaliśmy o kościoły, cerkwie, synagogi, co było nieco denerwujące, bo ile można, ale tak to już jest, że to właśnie one są głównymi zabytkami naszej kultury.
HARMAN
Na pierwszy ogień poszedł kościół warowny w Harmanie. W sumie nie jest to typowy kościół (podobnie w Prejmerze). Kiedyś pełnił on funkcję miasta. Otaczały go fosa i mury obronne, w których znajdowały się mieszkania, do których wchodziło się po drabinkach/schodach. Zachowały się one do dnia dzisiejszego, ale wiadomo - nikt już tam nie mieszka. Na dziedzińcu toczyło się normalne życie, a w samym sercu wioski znajdował się kościół.
PREJMER
BRASZÓW
W Braszowie najpierw wjechaliśmy kolejką na szczyt Tampy - najwyższego wzniesienia w mieście, na którym widnieje napis "Brasov" (w stylu słynnego napisu Hollywood). Jest tam również punkt widokowy, z którego rozpościera się cudowny widok na całe miasto i okolice.
Po powrocie do miasta dużo spacerowaliśmy po dzielnicy Schei i widzieliśmy m.in. pięknie zachowaną synagogę. Przeszliśmy również przez najwęższą uliczkę Europy - Sforii (ulica Sznurowa) i kierowaliśmy się na główny rynek. Tam mieliśmy przerwę obiadową i zadanie specjalne: odnalezienie ukrytej cerkwii Zaśnięcia Bogurodzicy na rynku. Tak, ukrytej. Wchodziło się do niej jak do zwykłej kamieniczki mieszkalnej, ale po wejściu nie lądowało się na klatce schodowej, lecz na dziedzińcu przed ukrytą wewnątrz cerkwią. Wyszłam z niej tak szybko jak do niej weszłam. Okropnie przeraziły mnie ikony i muzyka (już do końca wyjazdu unikałam tego typu miejsc). Następnie zwiedziliśmy Czarny Kościół - najbardziej monumentalną budowlę w Braszowie i poszliśmy w stronę murów miasta, a konkretnie na Czarną Wieżę, która w rzeczywistości jest biała.
Po powrocie do hotelu mieliśmy wieczorek z degustacją miejscowych win, połączony z urodzinami przewodnika.
to były czasy.. :D :) <3
OdpowiedzUsuńnajlepsze czasy.. <3
OdpowiedzUsuń